Babcia
w pustyni i w puszczy
Nadszedł dla mnie trudny czas wyboru dalszej podróży. Z jednej strony miałam wielką ochotę pojeździć dalej po Ugandzie, a jednocześnie coraz bardziej czułam ograniczenie czasu. Zostało mi tylko pięć miesięcy do umówionego spotkania z przyjaciółmi w Europie. A jeszcze chciałam, zgodnie z moim wstępnym planem, dotrzeć na północ Afryki, a potem do części zachodniej kontynentu.
– Czy mogę pójść z tobą? – zapytał Rick.
Wychodziłam na spacer po okolicy Fort Portal. Tego miłego, młodego podróżnika z Belgii spotkałam dzień wcześniej. Długo rozmawialiśmy. Rick, podobnie jak ja, omijał typowe turystyczne szlaki.
– Chodź, skręcimy w tę boczną drogę do pobliskich wiosek – zaproponowałam.
Czerwona, gliniasta, wąska droga prowadziła na szczyt wzgórza wznoszącego się ponad miastem. Dość solidne gliniane chaty z blaszanymi dachami, odpornymi na porę deszczową, kryły się wśród gęstwiny zielonych drzew, krzewów i olbrzymich bananowców. Po pewnym czasie chaty zniknęły, a pojawiła się otwarta, trawiasta przestrzeń. Na samym szczycie wzgórza stał prawie ukończony, olbrzymi, okrągły budynek.
– To wygląda jak pałac – stwierdził Rick.
Podeszliśmy bliżej. Przed dalszą wędrówką powstrzymał nas napis: „Zakaz wejścia na teren budowy Pałacu Królewskiego”. A więc Rick miał rację. Zrobiłam kilka zdjęć i spróbowaliśmy podejść jak najbliżej. Okazało się, że będzie to rzeczywiście siedziba obecnego władcy rejonu Kabarole. Nowoczesność i przepych budowli widać było z daleka. Dowiedzieliśmy się też, że budowa jest darem przywódcy Libii, pułkownika Muammara Kadafiego. Niemal wszyscy robotnicy byli Libijczykami.
No cóż, Afryka jest olbrzymim kontynentem, ale widoczne wpływy w większości krajów ma przywódca Libii. Przecież nie tak dawno spotkałam go na dworze królewskim w Królestwie Suazi, a później widziałam go w drodze do Mozambiku, gdzie na bajecznych pobliskich wyspach znajdują się ulubione miejsca wypoczynku afrykańskich przywódców.
Wędrując z Rickiem dalej, natrafiliśmy na dawny parlament królewski. Obecnie mieści się tu administracja rejonu Kabarole. Urzędnicy patrzyli na nas trochę podejrzliwie, toteż zawróciliśmy w stronę wiosek.
Mijani wieśniacy przyjaźnie uśmiechali się w odpowiedzi na nasze pozdrowienia.
– Wejdźcie, wejdźcie – zapraszał mężczyzna w średnim wieku, Richard.
Przystanęliśmy przed jego domem, przypatrując się zgromadzonym glinianym garnkom, rzeźbom i innym przedmiotom dekoracyjnym. Weszliśmy do środka. Skromne wnętrze dosłownie wypełnione było pracami z gliny.
– To dzieła tutejszych mieszkańców. Prowadzę kursy artystyczne, dzięki którym udaje się wyłowić lokalne talenty – wyjaśnił Richard.
Żałowałam, że nie mogę nic zabrać ze sobą. Musiały mi wystarczyć zdjęcia…
Kolejny wczesny świt witałam, wsiadając do autobusu. Bocznymi drogami północnej Ugandy jechałam do wioski Masindi. Droga asfaltowa skończyła się szybko. Rozklekotany autobus trząsł się na wybojach szutrowego traktu. Czasem gwałtownie podskakiwałam, gdy z pokrywy silnika, na którym siedziałam, buchało parzące gorąco. Obok mnie siedziały Christine oraz Lilian z czteroletnią córeczką, Fredą, ślicznie ubraną, po europejsku. W nowiuteńkiej sukience dziewczynka wyglądała jak księżniczka. Szybko się zaprzyjaźniłyśmy.
Lilian opowiadała o mijanych olbrzymich plantacjach trzciny cukrowej i herbaty. Jej mąż był dyrektorem jednej z nich. Poboczem drogi szły wysokie kobiety, balansując ciałem, by utrzymać ładunek niesiony na głowie. Większość z nich nosiła tradycyjne, długie i bardzo barwne suknie, przewiązane szerokim pasem. Szerokie, luźno upięte rękawki robiły wrażenie skrzydełek. W wioskach mnóstwo było malutkich przydrożnych straganów, które oferowały lokalne wyroby i produkty spożywcze.
Autobus zatrzymał się na skraju wioski Masindi, tutaj wysiadały Lilian z córeczką. Wzruszyłam się, gdy serdecznie żegnały się ze mną. Zaskoczona patrzyłam, jak Lilian zdejmuje naszyjnik, by mi go dać w prezencie. I znów żal ścisnął mi serce, że nie mogę zostać dłużej i poznać lepiej jej rodziny.
Copyright © Wydawnictwo Bernardinum 2013
Projekt i wykonanie: Agnieszka Rajczak | Effekt