Arabskie porzekadło mówi, że każdą podróż odbywamy zawsze trzy razy – najpierw, kiedy ją planujemy, potem, będąc już w drodze i na koniec, wspominając. Tę ostatnią podróż odbywamy nawet nie jeden raz, ale kilka, i to na różne sposoby – przeglądamy zdjęcia, porządkujemy notatki, opowiadamy innym o swoich wrażeniach. Słyszymy wtedy często: „Opowiedz jeszcze o…” albo: „A jak było w…?” I snujemy opowieść, w której kolejny raz wędrujemy przez bambusowy las czy wspinamy się do klasztoru na wysokiej górze. Niestety, nie jesteśmy w stanie dotrzeć do wszystkich, którzy chcieliby o tym posłuchać. I stąd właśnie wzięła się ta książka.
Nie będzie ona jednak dziennikiem podróży, bo nie trzymałem się chronologii swojego wędrowania, która nie wnosiłaby przecież wiele do niniejszej opowieści.
Nie będzie podręcznikiem historii, choć różnych historii – i tych, pisanych z tak bliska, że widać łzę w oku człowieka, i tych, gdzie ludzie są tylko milionową masą – będzie tu dużo.
Nie będzie przewodnikiem turystycznym, bo choć odwiedzimy dziesiątki miejsc, to w kraju wielkim jak kontynent zostało przecież jeszcze tyle do zobaczenia i przeżycia!
Nie będzie to też książka kucharska, choć spróbujecie tu wielu dań i poznacie takie, które czasami trudno wziąć nie tylko do ust, ale nawet rąk.
Nie będzie wreszcie traktatem politycznym, choć od polityki w Chinach nie da się uciec, bo wtrąca się dosłownie do wszystkiego.
Czym zatem będzie? Będzie jak stół, który w Państwie Środka zastawia się wieloma potrawami. Czasami będą słodkie, a czasami kwaśne. Owe opowieści będą też często jak chińskie pudełko – czytasz jedną, a w niej kryje się następna, a czasami nawet jeszcze jedna.
Dlatego coś, co z reguły kojarzy się z przypisami, będzie tu często spełniało rolę małej miseczki, do której autor włożył jeszcze jakieś nieduże danie, żeby uzupełnić smak głównego (nie zapominaj, drogi Czytelniku – to moja miseczka; Twoja może być zupełnie inna!).
Będzie też trochę jak lustro, w którym możemy przejrzeć się i my sami, bo ludzkie przywary są w Chinach przemnożone miliard trzysta milionów razy, więc bardziej rzucają się w oczy, choć wcale tak bardzo nie różnią się od naszych.
Podróżnik o tym wie. Podróżnik może o tym napisać, bo nie jest uwikłany w sieć stypendiów czy fundacji, które co prawda mogą mu w podróżach pomóc, ale mogą też położyć im kres, jeśli napisał nie to, czego od niego oczekiwano. Podróżnik musi podróżować swobodnie, bez takiego balastu. Podróżnik,
jeśli tylko mu pozwolą, rozmawia z kim chce i o czym chce. Podróżnik nieustannie się uczy, a od niego uczą się inni. Dlatego on i jego opowieści mogą być ważne…